Na pościeli na tej białej,
Los darował uśmiech nam,
Który z wolna się zamienił
W zapomnienia ciepły dzban.

Rozedrgany w twych ramionach,
Jak schwytany w locie ptak,
Oślepiony tobą trwałem
I spełnienia czułem smak.

Na pościeli, na tej białej,
Rozpromienił się nasz świat,
Niespodziewanie wymyślony
Pod kopułą czterech ścian.

Zatrzymany gest, w pół słowa,
Pod powieką wielka łza –
– Zapamiętam to na zawsze,
Na rozstania cierpki czas.

Na pościeli, na tej białej,
Jeszcze ciepły jest twój ślad
I ten ogień jeszcze płonie
I szaleństwo jeszcze trwa.

Gdy unosił się nad nami
Wzbierający pożar krwi,
Aksamitny pejzaż ciszy
Przerwał nagle pierwszy świt…

Na pościeli, na tej białej,
Jeszcze ciepły jest twój ślad
I ten ogień jeszcze płonie
I szaleństwo jeszcze trwa.

Zatrzymany gest, w pół słowa,
Pod powieką wielka łza –
– Zapamiętam to na zawsze,
Na rozstania cierpki czas.