Dzieckiem w kolebce będąc jeszcze,
Wiedziałem: człowiek to jest ssak!
I piersi mamki nie puszczając
Półgębkiem jej nuciłem tak:

Mnie się nie pali, ja mam czas,
Co nagle to po diable!
Mnie się nie pali, ja mam czas…

Stosunek mój do spraw nauki
Ambiwalentny był – to fakt,
Więc belfrom w szkole dałem wycisk,
Na murach szkoły pisząc tak:

Mnie się nie pali, ja mam czas…etc.

Los przez omyłkę mnie ożenił,
Lecz mi ten mariaż był nie w smak,
Więc połowicy na dobranoc
Do ucha wciąż szeptałem tak:

Mnie się nie pali, ja mam czas…etc.

I tak przemknąłem się przez życie,
Dochądząc do sędziwych lat,
A gdy w zaświaty czas mi było,
Uparcie powtarzałem tak:

Mnie się nie pali, ja mam czas…etc.

W piekielnej kadzi dziś mam dreszcze
I w zimnej smole z chłodu łkam,
A flegmatyczny, stary diabeł
Spokojnie mi tłumaczy tak:

Mnie się tu, Smoleń, nie pali,
Bo smoły już dawno nie ma, wysmolili…
Na górze was obserwowali, mieli was na oku,
A ja wiem, że jesteście zwykły…

………………………………………………………….

Mnie się nie pali, ja mam czas…etc.