Oto żeglarz jest – Guliwer…
A to jego statek jest…
To? Ocean nieprzebrany…
A te ptaki – stado mew.

Ale niebo już ciemnieje,
Wielkie chmury płyną w dal, 
Aż się statek Guliwera
Cały schował pośród fal!

Coraz mocniej wicher wyje –
Oj, niepewny w burzy los!
I za moment zdruzgotany
Statek idzie już na dno!!!

Woda niesie Guliwera
Hen, gdzie wyspy zbawczy piach…
Czy dopłynie? Tak! Ocalał!
Niesłychane szczęście ma!

Lecz na brzegu… nie do wiary!
Tam olbrzymów czeka tłum!
Wielcy tacy, niby wieże,
Głową zaś sięgają chmur!!!

Guliwera na dłoń wzięli,
Oglądają z wszystkich stron:
– Jaki mały! Niczym mrówka!
– Skąd się taki krasnal wziął?!

– Ha! Mam pomysł! Jest interes!
Wnet fortunę można zbić!
Trzeba zamknąć go… do klatki
I na jarmark zaraz iść!

Pokazywać go będziemy
Jak największy w świecie cud.
Zobaczycie – hojnie złotem
Sypnie wnet olbrzymów lud!

I Guliwer w złotej klatce
Przez olbrzymów ruszył kraj
I się wszyscy dziwowali,
Każdy go obejrzeć chciał.


Doszła wieść o lilipucie
Do królowej: – Chcę go mieć!
Kupię go dla mej córeczki –
– Jutro jej urodzin dzień!

Tak Guliwer wprost z jarmarku
Trafił na królewski dwór
I zamieszkał w domku lalek
I… zabawką stał się znów!

Kiedyś przez otwarte okno
Jakiś potwór straszny wpadł,
Wielkim żądłem Guliwera
Tak jak dzidą przekłuć chciał!

Lecz podniosła krzyk królewna:
– Skąd się tutaj komar wziął?!
Straż! Natychmiast go przegonić!
Pewnie spisek uknuł ktoś!!!

Przeraziła się królowa
I król też rozgniewał się! 
Wnet nakazał swym dworzanom
By zapałki przynieść dwie.

Połamano je w kawałki,
Zbudowano tratwę z nich,
By Guliwer przez ocean
Mógł wyruszyć jeszcze dziś.

Pożegnali go olbrzymi,
Wielką łzę uronił król
A Guliwer pożeglował
I do domu wrócił zdrów!