Za górami, za lasami,
Mieszkał w zamku stary król.
Razem z nim – zrzędliwa ciotka
I królewicz – młody zuch.

Miał królewicz lat dwadzieścia,
Ale nie chciał żenić się,
Choć zrzędziła stara ciotka:
Oj, samotność, gorzka rzecz.

Stary król się też rozgniewał:
– Żony szukać ruszaj w świat!
Jeśli wrócisz kawalerem,
Powiem żeś jest diabła wart!

I królewicz ruszył w drogę.
Jechał konno ze dwa dni, 
Aż wieczorem w karczmie stanął
Z głodu słaby, ledwie żyw.

A tu karczmarz z miską biegnie:
– Masz ziemniaki, mleko, ser!
– Co? To dla mnie? A, łajdaku,
Wilkom rzucę cię na żer!

I pojechał głodny dalej,
Patrzy – w lesie stary dom,
W nim zaś jędza z krzywym nosem,
W wielkim kotle miesza coś.

– Głodnyś, panie, przecie widzę,
Lecz prócz chleba nie mam nic…
– Dzięki za ten stary bochen,
Bo iść dalej nie mam sił!

Rankiem ruszył znowu w drogę,
Aż do zamku trafił bram.
Otworzyła mu królewna
Taka brzydka, że aż strach!

Więc królewicz co sił w nogach
Uciekł, byle dalej stąd!
– Gdzie ja biedny znajdę żonę?
Wracam, gdzie rodzinny dom!

Król, gdy syna ujrzał w progu,
Wpierw w okrutny popadł gniew,
Lecz nazajutrz, przy kolacji,
Udobruchał jakoś się.

A na dworze zawierucha,
Deszcz zacina, wieje wiatr,
Wtem do bramy ktoś kołacze:
– Kogo tutaj niesie czart?!

– Pozdrowiony bądź-że królu
– Ktoś jest, pani? Skąd, ach skąd?
– Jam księżniczką jest. Z daleka.
Powóz mój uderzył w płot…

Na to ciotka rzecze: – Pani,
Zostań z nami aż po świt!
Zaraz łóżko każę posłać –
– Pewnieś głodna? Nie mów nic!

A królewicz – zrobił oczy:
– Jaka piękna – czy ja śnię?
Ona by mi żona była!
Król zaś odrzekł: – No, kto wie?…

Pożegnali więc księżniczkę
Życząc jej spokojnych snów.
Tylko ciotka coś tam mruczy:
Poddam ja najsroższej z prób!

– Ciociu, ciociu, coś zrobiła?
Na dnie łóżka leży groch,
Na nim siedem materaców,
Dwie poduszki, jeden koc!

– Jeśli jest księżniczką, rano
Niewyspana zbudzi się!
Ziarnko grochu przez posłanie
Całą noc ja będzie gnieść!

Rano wszyscy wcześnie wstali,
Wytężają mocno słuch,
Wtem księżniczka w progu staje
Niewyspana! Szkoda słów!
 
– Tyś księżniczką jest prawdziwą!
Krzyczy ciotka ile sił!
Król zaś rzecze: – Moja droga,
Wątpliwości daruj mi!

A królewicz się czerwieni
I pod nosem mruczy coś:
– Ja… księżniczko… ja… ten,… tego…
Bądź mi – proszę! – żoną bądź!

I ślub odbył się wspaniały,
Zjechał gości wielki tłum,
Ja tam byłem i tańczyłam
I to bajki koniec już!