To ja – wasz poświąteczny padubi da!  W dodatku – jeszcze żywy, choć co to za życie po świętach? Ojedzony, opity, bez chęci do czegokolwiek. A tu w dodatku trzeba siadać i brać się do rozśmieszania! Ludzie, jakie to strasznie smutne zajęcie! To można dostać heksenszusu, lumbago, albo nawet pomieszania z poplątaniem! Ale cóż robić – Pan Bóg strzela a kule same trafiają w płot! Tedy zabieram się do roboty i zaczynam was rozśmieszać… No, czego się nie śmiejecie? Co, mam wam włączyć śmiech, jak w tej telewizorni dla przygłupków? To już sami nie wiecie z czego i gdzie się śmiać? Tak wam ta wolność wszystko pomieszała? No, bo to rzeczywiście jakoś tak się porobiło, że człowiek już sam nie wie, z czego się śmiać. Albo z czego wolno się śmiać. Albo z czego wypada się śmiać. Ile tu kombinowania: przy Kowalskim nie śmiać się z komuny, przy Kaczmarku nie szydzić z solidaruchów, przy cioci Bzdysi nie wyśmiewać proboszczowatych a przy proboszczowatych… Ratunku! ! ! Zrobiłem się tak cholernie nieszczery, że bez skrępowania umiem się śmiać tylko z siebie! Jak pragnę trafić do głupków – jestem dla siebie jedynym bezpiecznym tematem do śmiechu! Zaraz, zaraz – ja? Sam z siebie mam się wyśmiewać?! Żeby zaraz wszyscy sobie pomyśleli… Spokojnie, tu się nie myśli, tu się kombinuje! Ale wracajmy do rozśmieszania. Otóż zacząłem się zastanawiać, kogo tym razem /albo – co/ obśmiać I wiecie, do jakich doszedłem wniosków? Otóż tak: po pierwsze nie będę pisał i wyśmiewał podwyżki benzyny, bo to i tak nic nie pomoże a poza tym sam chciałem, żeby był wolny rynek. No i mam – wolna amerykanka zamiast wolnego rynku! Faceci od benzyny podkręcają swoje koszty, niegospodarni jak ruskie na wiosnę a ja muszę za to płacić!  Tedy nie będę się z tego śmiał. Bo i z czego? No, albo czy mam się wyśmiewać z tego, że telewizor w święta zrobił mi do reszty wodę z mózgu, przymuszając do powstania wyprysków, czyli pypcia, na języku od plucia na ekran? Nie, nie będę się wyśmiewał, bo mi nie do śmiechu. To raz, a dwa, zamiast oglądać to paskudztwo pojechałem na spacer i o-detchnąłem świeżym powietrzem. To i śmiać się nie będę, choć cieszyć – tak. Wniosek? Polska telewizja potrafi cieszyć! Zwłaszcza, że zaraz po świętach zaczęli nawoływać do postu. Tak, do postu od telewizji! Takie jaja! Taki cyrk! … To znaczy, hm, tego, przepraszam, oni tylko cytowali wezwanie kół kościelnych do nieoglądania telewizji. No. Szkoda tylko, że ten cały telewizor nic innego nie robi, tylko w kółko kogoś cytuje. Szczególnie tych, no, właśnie… Tedy nie ma nic do śmiacia – nie będzie oglądactwa – amen! Ale idźmy dalej wew temacie /jak mawiał były Dyzma/ „śmiech”. Czy mam się wyśmiewać z tego, że ten bogobojny penitent Cybuli wrócił do pracy w stoczni, bo rodzina jego nie ma co jeść? Czy może z tego, że zaraz po powrocie do pracy wziął bezpłatny i ruszył leczyć Polaków z  chicagowskiego Jackowa z kompleksów intelektualnych?  Czy może z tego, że z tej biedy buduje sobie cacy chałupę? No. Albo czy mam się śmiać z tego, że polscy faszyści legalnie podnosili rękę z hitlerowskim „heil” na terenie Oświęcimia? Czy mam się może śmiać z tego, że wojewodą gdzieś tam w Polsce jest facet, który łka przed kamerą  dziennika tv, że ustąpił Tejkowskiemu pod groźbą… Tylko patrzeć, a jutro do Oświęcimia przyjadą niemieccy faszyści i pod groźbą krzyku rozwalą to, co z tego przerażającego miejsca kaźni zostało. Cóż, tu zrobiło się obrzydliwie a nie śmiesznie, tedy spieszę donieść, że nie będę się śmiał, ani nikogo do śmiania namawiał. Przynajmniej w tym poświątecznym tygodniu, przynajmniej w tym chorym kra-iku, przynajmniej w tej pieprzniętej Europci, przynajmniej… Zresztą wy wiecie najlepiej, o co chodzi. Chodzi o… Właśnie – padubi dubi da! ! !